Dzisiaj proponuję Wam coś lekkiego na lunch czy obiad.
Myślę, że idealnie nada się na okres poświateczny, gdy przejedzone brzuchy będą "wołały" o coś lekkiego do zjedzenia :)
1 świeży pstrąg
łyżka oleju rzepakowego
sól morska
świeżo zmielony pieprz
rozmaryn
kolendra
1/4 białej rzodkwi
ulubiona przyprawa
Rzodkiew obieramy, kroimy w słupki.
Szykujemy marynatę.
Olej rzepakowy rozcieramy z solą. Dodajemy rozmaryn, kolendrę i pieprz. Mieszamy.
Pstrąga nacinamy delikatnie w poprzek w kilku miejscach, po obu stronach brzucha.
Nacieramy marynatą wnętrze i wierzch ryby, tak aby powchodziła ona też w zrobione nacięcia.
Odstawiamy rybę min. na godzinę do lodówki.
Gdy ryba będzie już zamarynowana, kładziemy ja do garnka/urządzenia do gotowania na parze i gotujemy ja ok. 25 minut.
Na 10 minut przed końcem, dokładamy rzodkiew, tak aby i ona lekko się poddusiła.
Przed podaniem rybę i "frytki" posypujemy delikatnie sola morską. Rzodkiew możemy też dosmaczyć ulubioną przyprawą. Ja użyłam mielonej papryki.
Ostatnio kupuje pstrąga non stop i tylko na parze albo w folii ;)
OdpowiedzUsuńAle smaku mi narobiłaś :) Muszę spróbować!
OdpowiedzUsuńWygląda dziwnie ale ciekawie;)
OdpowiedzUsuńFajnie wygląda, pyszności!
OdpowiedzUsuńSuper pyszne danie!
OdpowiedzUsuńW sumie u mnie w domu zawsze się jadło rybę i chyba mi to pozostało do dziś dnia. Ja jestem zdania, że bardzo dobrej jakości ryby można nabyć od https://mowisalmon.pl/produkty/ i ja za każdym razem właśnie tam zamawiam łososia.
OdpowiedzUsuń